Zapiski na skrawku dysku… wkurzam się…

Przysięgłabym, choć nie znam języka żabiego, iż słyszałam wczoraj rechot nawołujący siostry-żaby do przeprowadzki na moje grządki. Rerekumkumrererech… tam jest staw… wpadnijmy na pomysł i przenieśmy się tam… mam nadzieję, że jak w wierszu Brzechwy – ryby śpiewają tylko na niby, żaby na aby-aby, a rak byle jak. Nie jestem aż tak gościnna. Wolę słonecznolubne jaszczurki wygrzewające się na kamyczkach. Niestety, moje ‚wolenie’ nie jest brane pod uwagę przez naturę.  🙄 Nie powinnam rozpaczać, bo grządki są maleńkie, uprawy hobbystyczne. Ot, tylko tyle by w domu zapachniało świeżą pietruszką, truskawkami czy pomidorem, a słoneczniki wyłącznie dla ptaków rosną. Nie rozpaczam więc, wkurzam się niesamowicie, przy okazji także na tematy inne.

Wkurzam się. Jutro czas na wicie wianków. I jak mam zbierać ziółka? No jak?? Pada, kiedy przestaje padać – zaczyna lać. Jaśmin nie zakwitł, róże wiankowe dumnie prezentują maleńkie pączki, rozchodnik się utopił, bo on lubi podłoże piaszczyste, nie wodne. Macierzanka ogrodowa nijak nie pasuje do wianka; musi być leśna, dzika, intensywnie pachnąca. Rośnie na skraju lasu, kawałek dalej jest wzgórze mocy… pagórek zwany przez starych mieszkańców Winiarą. Lubię ten pagórek zarośnięty jeżynami. Panuje tam dziwna cisza, cudownie można odpocząć, zebrać myśli. Kilkanaście metrów dalej… stare brzozy znaczą ślad jednej z ostatnich potyczek powstania styczniowego; krzyż dawno się rozpadł. Legenda gminna głosi, iż w okolicy ukryty jest jaszcz (właśnie jaszcz, choć sama skrzynia to ponoć była, bez kół i dyszla) z powstańczym złotem i bronią. Od dawna legenda nie pobudza wyobraźni, podobnych w województwie jest kilka. O fakcie historycznym jakim była potyczka nikt nie pamięta. Mogiły powstańcze rozwiał wiatr… nad ideą wolności szumią brzozy… pamięć zatarł czas. Stara opowieść mówi, iż jeden z ocalałych powstańców pozostał w okolicy w roli piastuna małej Marianny. Ludzka pamięć zachowała nawet jego imię – Mikołaj. I nic więcej, żadnego śladu, nawet na cmentarzu. Marianna zmarła lat temu 30 albo i 40. Nikt nie potwierdzi Jej słów.

Jak już pisałam – ta ziemia jest słowiańska, do bólu. Czasami myślę, że tu, w okolicy, mieszkają potomkowie pierwszych Słowian… że tylko zatarła się pamięć o starej świątynce, rzeczka zmalała podobnie jak świat, lasy zostały przerzedzone, cmentarzysko przeniesione do Muzeum Archeologicznego i Katedry Historii Prasłowiańskiej, osada w zakolu rzeki rozrosła się stając zaczątkiem kilku nowych… może jest podobnie jak z „łucznikiem z Amesbury”? Tamtędy przeszli  i zostawili ślady: Celtowie, Brytowie, Anglo-Sasi, Wikingowie, Normanowie; minęło kilka tysięcy lat, a bezpośredni potomek odnalazł się w pobliskim miasteczku. Wniosek jest jasny i krótki – przy każdym podboju, populacja zmienia się genetycznie, w zależności od liczebności najeźdźców, ale trzon genetyczny pozostaje.  Więc może i tutaj?? Kto wie, badań genetycznych, o ile wiem, nie przeprowadzano.

Wkurzam się i piszę o tym. Chcę ocalić ślady przeszłości. Przypomnieć młodym, że przed nimi byli inni młodzi, także kochający życie i próbujący zmienić świat, na lepszy, idealniejszy… Ot, takie babcine gadanie, nic znaczące, bez ładu i składu. Żadna tam pieśń wajdeloty: „O wieści gminna! Ty arko przymierza Między dawnymi i młodszymi laty: W tobie lud składa broń swego rycerza, Swych myśli przędzę i swych uczuć kwiaty /…/ Płomień rozgryzie malowane dzieje Skarby mieczowi spustoszą złodzieje Pieśń ujdzie cało.” 

Wkurzam się… każdy, nawet najmniejszy skrawek ziemi ma swoją historię. Dlaczego nie mówimy o tym, dlaczego szkoły milczą, dlaczego wszystko, co słowiańskie jest pogardzane, dlaczego gen mongolski, normański czy pruski jest lepszy od genu Lacha R1a1a7, tylko ten wredny ruski  jest gorszy? Co ja gadam, nawet czeski(?) jest lepszy… a przecież on też słowiański R1a1, podobnie jak ruski. I chrześcijaństwo zagościło tam niewiele wcześniej – 925 rok. Litościwym milczeniem pomijam rebelie antychrześcijańskie… na których czele stanął Bolesław, nie kto inny a ojciec Dobrawy… poślubionej Mieszkowi I, jak podają kroniki, na rok przed chrztem swoim i Polski w obrządku łacińskim. A jeśli rzeczony Bolesław znakomicie ograniczył wpływy misjonarzy frankońskich czy tylko, jak mówi oficjalna historia, poddał się wpływom niemieckim (hołd lenny złożony cesarzowi Ottonowi I w 950 roku i dominacja kościoła niemieckiego)… cyrylo-metodianizm… gdzieś w tle kusi i wabi… wiadomo, że prawie do końca XI wieku istniał i miał się dobrze; na naszych ziemiach Kraków długo był trzecim Rzymem, w 1390 r. królowa Jadwiga i król Władysław Jagiełło ufundowali na Kleparzu klasztor tegoż obrządku. Czechy dziś należą do najbardziej laickich państw na świecie. Katolików, stanowiących największą grupę religijną, jest mniej niż 11%.

Wkurzam się… na brak tolerancji religijnej, także na szczeblach najwyższych. Papież Franciszek mówi o zbawieniu ateistów. I już, natychmiast, chór watykański ruszył poprawiać głowę Kościoła. Jeszcze trochę i wybraniec zostanie obwołany heretykiem, albo co gorsza – sprzyjającym sekciarzom i masonom. Poza  Kościołem nie masz zbawienia. Osławiony aksjomat extra Ecclesiam salus nulla sformułowany w połowie III wieku przez św. Cypriana, biskupa Kartaginy. Przekonanie, a raczej dogmat, o zależności zbawienia od przynależności do nowego Ludu Bożego towarzyszyło jego członkom od początku i trwa do dziś – Pius XII encyklika „Humani Generis” i kard. Ratzinger, późniejszy Benedykt XVI – Deklaracja „Dominus Iesus” z 6 sierpnia 2000.

„Jeśli Kościół jest nieomylny, nie masz poza Kościołem prawdy; jeśli nie ma prawdy, nie ma zbawienia. Jak Kościół jest nieomylny, tak to twierdzenie jest niezawodne: poza Kościołem nie ma zbawienia./…/ Kto Kościoła nie słucha, niech tobie będzie jako poganin i jawnogrzesznik; kto wami, tj. Kościołem, pogardza, mną pogardza, a kto mną gardzi, gardzi tym, który mię posłał. – Idźcie, opowiadajcie; kto nie uwierzy, będzie potępiony, i jeszcze: Kto nie wierzy, ten już jest osądzony.”  – tak nawoływał ks. Piotr Semenenko w 1923 roku.

Rośnie stos bulli papieskich, kapłańskich nawoływań, straszenia piekłem… i na to padają pokorne słowa papieża Franciszka – „Pan Swoją Krwią przelaną na krzyżu odkupił nas wszystkich, każdego z nas, nie tylko katolików, ale nawet ateistów… I wszyscy mamy obowiązek czynić dobro”. Wszyscy mamy obowiązek czynić dobro… wszyscy: ateiści, innowiercy, chrześcijanie… piękna lekcja ekumenizmu, a nawet porozumienia międzyreligijnego i miłości zawarta w jednym zdaniu. Pod tym hasłem może podpisać się każdy, kto ma serce większe niż łepek od szpilki i przynajmniej dwie szare komórki w mózgu.

http://www.pch24.pl/watykan-tlumaczy-slowa-papieza–zbawienie-nie-dla-kazdego,15271,i.html

Co na to rodzimi „kontrolerzy wiary”? Wkurzam się… i to wkurzenie zostawię bez komentarza… Polscy hierarchowie zajęci są walką o władzę i rząd dusz. Całym jestestwem krzyczą: nie oddamy nawet guzika od sutanny. Tylko nieliczni, ci z powołania, mówią o miłości, o prawdziwej wierze… nie straszą piekłem, nie potępiają in vitro, nie są żądni władzy i zaszczytów. Pamiętają, iż papież Jan Paweł II pobłogosławił dziecko poczęte tą metodą… a może widzą, że inne państwa katolickie radzą sobie z problemem tak strasznym u nas… wiara wszak jednaka, dogmaty i Ewangelie te same. Wkurzona, link zostawię.

http://wyborcza.pl/1,75478,14010812,W_Boze_Cialo_biskupi_mowili_wiernym_o_in_vitro__zwiazkach.html

Wkurzam się… deszcz pada, powoli, dociekliwie. Czy-psie pochowały cenne futra, bo te należy prać tylko na sucho… żaby rozpoczynają kolejny koncert… na działce nawet przywrotnika nie mam, mam barwinek… a przecież…

Wieniec dla Słowian był godłem cnoty, symbolem dziewictwa i plonu. Dziewczęta stroiły głowy w wianki z ruty i kwiatów; podobnych wieńców nie nosiły mężatki, nie były już dziewicami. Ślubny wieniec był zawsze ostatnim, który zdobił czoło panny, symbolizował czystość i dziewictwo. Zwyczaj przetrwał w obrzędach ślubnych. Ileż łez się polało z ócz panienek, które czubków pantofelków nie mogły dostrzec przez wystający brzuszek, bo nie zachowały dziewictwa i wianka do ślubu nie doniosły… więc w sukni białej i w wieńcu na głowie przed ołtarz iść im się nie godziło… dobrodziej nie zezwalał, nawet sakramentu mógł odmówić… dura lex, sed lex.  😛

Wianki puszczano na wodę w Noc Kupały, zostawiano w lesie, by wróżyć z nich przyszłe losy…

Wianki, maleńkie jak dłoń, ozdobione wstążkami, wije się do dziś na ostatni dzień oktawy Bożego Ciała. Okadzone, obmodlone, ofiarowane Bogu, wieszane są na drzwiach domostw i budynków inwentarskich… Zawsze nieparzysta ilość, jeden, trzy, pięć… parzystych może być tylko dwanaście, na każdy miesiąc roku. Każdy wianek uwity z innego zioła, każdy zawiera w sobie magiczną siłę mnożenia plonu, pożytku i zdrowia.

W wiankach splotły się dwie tradycje: chrześcijańska i słowiańska. I w tym momencie przestaję się wkurzać… 🙂 mięknę i topnieję jak wosk.

PS – o tradycji wicia wianków, magii i czarownicach pisałam w starym blogu:

http://www.klub.senior.pl/moje/ostatek/blog/1,notatnik…-zapiski-na-lekko-mokrym-dysku…-o-oktawie-bozego-ciala-i-zwycieskiej-rozy…,5252.html

10 uwag do wpisu “Zapiski na skrawku dysku… wkurzam się…

  1. W Krakowie leje. Wiślanymi bulwarami pływają sobie kaczki, trochę przeszkadzają im restauracje na barkach, które znalazły się na bulwarach. Tak to jest w przyrodzie i żadne egzorcyzmy ani zaklęcia tego nie zmienią. Żaby też pewnie gdzieś w zaroślach kumkają, bo mieszkam na osuszonych bagnach rzeki Wilgi. Tylko bobry czują się świetnie, nas nie będzie, a bobry spokojnie zwalą kolejne drzewa do małej rzeczki, wybudują tamę, wychowają młode, bo przecież takie jest prawo naturalne. Złościsz się Ostatku z powodu deszczu, zwiększonego pogłowia żab na grządce z kwiatami i z braku zrozumienia i tolerancji dla innych, odmiennych, którym ktoś ważny odmawia łaski zbawienia, bo ta łaska jest dana wyłącznie wskazanym. Ten ktoś to wie, a reszta to tłuszcza, magma, buractwo, polactwo (?). Trudno się nie zgodzić, w końcu to Internet obnażył najgorsze cechy charakterów, pokazując ludzkie gęby o jakich nawet nie śnił Gombrowicz, a Witkacy nie namalował. Różni mają jedynie słuszne i prawidłowe terapie dla odmieńców, do szeregu, do więzienia, resocjalizować najlepiej na stosie, zdeptać obcasem, wbić w Ziemię. A Ona się dalej kręci jak gdyby nigdy nic.
    Nie martw się Ostatku, po burzy zawsze wychodzi Słońce.

    PS
    Najbardziej zasadnicze są dawniejsze panny z okulistycznymi problemami. To taka łaska zapomnienia

    Polubienie

    1. Pocieszyłaś mnie, niewątpliwie. Kaczki na moich grządkach nie pływają… jeszcze. Bobra też nie widziałam, więc daglezje są bezpieczne.
      Przyznaję, od lat lubiłam deszczowe dni, bo działka zwalniała mnie z obowiązków, miałam czas na książki, szydełko, komputer… ale – lubiłam dni, nie miesiące. Niestety, zgadzam się z Tobą, nie pomogą egzorcyzmy ani zaklęcia. Cierpliwie trzeba przeczekać porę deszczową.

      Zgadzam się również ze stwierdzeniem, iż internet, dając złudzenie anonimowości i bezkarności, wielu userom dość bezlitośnie zdjął maski. Pokazują najgorszą swoją twarz… tę, której za skarby świata by nie pokazali w realu. I tak we własnym mniemaniu są mądrzy, bogaci i piękni… o ile dwie ostatnie cechy są trudno weryfikowalne, o tyle pierwszą dokumentują własnymi wpisami. Zamiast mądrości prezentują często nieuctwo i chamstwo… tym większe, im wydumanych zagrożeń widzą więcej. I łagodny pantoflarz zawsze się zgadzający, z braku wiedzy i argumentów, ze zdaniem innych, staje się postrachem internautów przerastajacych go wiedzą, kulturą i umiejętnością prowadzenia dyskusji. Podobnie dawniejsza panna z okulistycznymi problemami staje się stróżem moralności… i sądzę, że w grę nie wchodzą zaniki pamięci a zwykły egoizm (egotyzm może?)… na zasadzie – ja przeżyłam miłość i namiętność, jestem usprawiedliwiona, reszta świata to tylko ruja i poróbstwo.

      Wilcze prawo sieci. W realu głupoty, ciąży i kaszlu nie da się ukryć; w sieci głupota zbyt często wygrywa, ale to nie znaczy, że jej nie widać. Wielu, ja też, powinno wziąć do serca maksymę: milcz, albo powiedz coś, co ulepszy ciszę. 🙂

      Jedno jest pewne – Ziemia toczy, toczy swój garb uroczy; Toczy, toczy się los!
      http://www.youtube.com/watch?v=fb0UtGKpk1s

      Polubienie

  2. Co do wypowiedzi Franciszka I i reakcji Watykanu, to jestem zdziwiony, bo ponoć papież w sprawach wiary jest nieomylny, więc o co chodzi, klechy uważają inaczej, tak w zależności od sytuacji?
    Co do pogody, to też jestem wkurzony, bo ciągle zimno, i mokro. Mnie powódź nie grozi, rzeki tu nie ma, a najbliższe jezioro, 200 metrów od domu jest w dole i raczej z brzegów nie wystąpi.Wieczorami żabi chór słyszę wyraźnie, z pobliskich zarośli i sporej ilości drzew ptasi śpiew też. O czym kumkają i śpiewają nie wiem, ale posłuchać można i lubię.W tym roku wyjątkowo słowika nie było.Nicpoń gdzieś się zapodział.Tak, czy inaczej, duże obszary zieleni z balkonu widziane cieszą, poza tym już kilka razy udało mi się, co bardzo lubię, popołudnie z książką na balkonie spędzić, no a gdy jeszcze do tego szklaneczka bursztynowego płynu, to już w ogóle, jest ok.
    Pozdrawiam .

    Polubienie

    1. Nieomylność papieska… aby nie zostać posądzoną o czcze gadanie, udałam się do źródeł. Katechizm Kościoła Katolickiego, a raczej wykładnia tegoż w pytaniach i odpowiedziach. Żeby nie bawić się w cytaty… przyniosłam tylko dwie odpowiedzi i link do całości:
      118. Dar nieomylności posiada:
      1) papież, jako Głowa Kościoła katolickiego,
      2) papież i biskupi działający w łączności z nim, zwłaszcza na Soborze powszechnym.
      119. Papież jest nieomylny, gdy, jako Głowa Kościoła katolickiego, określa i ogłasza prawdę wiary i moralności, którą wszyscy wierni obowiązani są przyjąć do wierzenia.

      http://ruda_parafianin.republika.pl/kkrk/c01c.htm

      Jeśli papież nie przemawiał ex cathedra, nie ogłaszał nowego dogmatu… mógł się mylić. I to, zgodnie z wykładnią watykańską, zrobił. Zaprzeczył poprzednikom, również nieomylnym, głoszącym prawdę, iż poza Kościołem nie ma zbawienia. Nie może tak być, no nie może. Toż to ścinanie galęzi, na której się siedzi. 😉 Dodam – wygodnie się siedzi.

      Dziś dzień bez deszczu. Nic straconego… za chwilę lunie i zamiast śpiewu słowików, znów słuchać będę żabiego rechotu… nie żebym żab całkiem nie lubiła, ale słowiki też lubię. Odzywają się czasami, a to znaczy, że są…

      Odpozdrawiam serdecznie. ♥

      Polubienie

  3. Nie mam dostępu do starego bloga 😦

    Jestem słowiańskim nieukiem, a z tego co u Ciebie czytam wnioskuję, że to bardzo piękne i bliskie mi obrzędy. Poszukam i się dokształcę z wielką przyjemnością.

    Dziękuję 🙂

    Polubienie

    1. Ależ masz dostęp do starych zapisków. Trzeba tylko wylogować się z forum, na zapleczu którego istnieje blogowisko. Tak pomyślałam, że skoro moje posty pisane w kilku wątkach, są za mało dobre, podlegają nieustannej krytyce (ups, nie posty, wyłącznie ich autorka), a nawet są przykładem jak forum nie powinno wyglądać (tu już o postach mowa, nie o autorce)… blog jest również zbędny. W pierwszej chwili chciałam go skasować i gdyby można było zrobić to jednym klikiem, już by go nie było. Niestety, każdy wpis wymaga indywidualnego potraktowania. Lenistwo zostało przykładnie ukarane, ale to temat na inną opowieść… z prawami autorskimi w tle. Jedno wiem – nie odpuszczę! wrrr!!

      To prawda, słowiańskich obrzędów zachowało się bardzo wiele. Taka niegenetyczna dziedziczność. Pamięć pokoleń. Żal, żeby zaginęła bez śladu. Dlatego cieszy mnie bardzo zainteresowanie, nawet malutkie… takie tyci-tyci, najdrobniejsze informacje, stare legendy i opowieści a nawet smaki i zapachy. Ciągle wiem zbyt mało.

      Pozdrawiam.♥

      Polubienie

  4. Właśnie słucham fantastycznego żabiego koncertu na wiele głosów 😉 Myślę, że one, te żaby, czytają mi w myślach, bo jak włączam nagrywanie to milkną.

    Polubienie

    1. Też tak myślę. Te (…) skrzeki czytają w myślach. Wczoraj siedziały w miarę cicho, zagroziłam im eksmisją bez prawa do zastępczego bajorka. Za to pięknie spiewały słowiki. 🙂

      Polubienie

  5. Wracam do wielkiej miłości i szału namiętności dostępnego dla wybranych. Reszta to zwykłe puszczalskie co to wianka do ołtarza nie doniosły. Zabawne w dzisiejszych czasach takie moralniaki, a jakie cudowne matrony co to na kanapie mają za złe. Prawdą jest jedynie zwyczajowy brak wiedzy i kołtuństwo, w czasach naszej młodości bywały gabinety ginekologiczne i lekarze przepisujący odpowiednie środki anty. A jak ktoś stosował metody uznane przez kościół z wiadomym dla dzietności skutkiem to dziwne, że nie przestrzegał innych przykazań i chwalić się nie ma czym, chyba, że to jedyne widoczne osiągnięcie.

    Polubienie

Dodaj komentarz

Ta witryna wykorzystuje usługę Akismet aby zredukować ilość spamu. Dowiedz się w jaki sposób dane w twoich komentarzach są przetwarzane.