Skąd tytuł? oczywiście, ze słynnego musicalu o Tewje Mleczarzu. Oglądałam wielokrotnie, a książkę na podstawie której powstał, mam w zbiorach. Często wracam do niej, zakopconej z nadpalonymi brzegami. Literatura i muzyka, które się nie starzeją. Powinnam dołożyć obrazy Marca Chagalla ale nie zrobię tego, ponoć malarz nie znosił musicalu. Symbolikę, jeśli nawet jest zrozumiała dla ogółu, odbieramy indywidualnie, jednak zamysł pozostaje niezmienny, wspólny. Tak jest i w tym przypadku. Nie da się grać pięknych melodii ani snuć opowiadań, stojąc na kalenicy domu i starając się utrzymać równowagę. Tradycja?? kiedyś łączyła, dziś jej nie ma. Wybór należy do mnie. Jest prosty. Nie umiem opowiadać, wiek protestuje przeciwko wysokościom, schodzę na ziemię i milknę.
Tak. To koniec blogowania. Dwanaście lat i dwa blogi w różnych miejscach acz pod wspólnym tytułem. Nie chce mi się nawet do nich zaglądać. Przeszłość pozostanie przeszłością, nikt i nic jej nie zmieni. Teraźniejszość, jaka jest, każdy widzi, że pozwolę sobie sparafrazować ks. B. Chmielowskiego. Wojna za progiem. Zgliszcza, śmierć i łzy. Jednocześnie społeczeństwo zjednoczyło się w pomocy uchodźcom wojennym. Powiedzmy, z grubsza się zjednoczyło, bo zdarzają się głosy protestu czy zazdrości. Ostatnia emocja podkreśla dziwność świata, uczuć, czy rozbuchanego egoizmu. Nie wiem czy prościej jest umierać w walce, nie wiem czy bliskim poległych łatwiej się pogodzić z wojenną śmiercią. Śmierć jest zawsze traumą dla najbliższych. Ostatnie dwa miesiące boleśnie mi to uświadomiły. Odchodzą krewni, przyjaciele i zwierzęta. Trzy pogrzeby, trzy ostatnie pożegnania, szok i morze łez. Nie ma też Bisiora. I Balbiny, owczarki belgijskiej, którą przez cztery miesiące zdążyłam polubić. Los zabiera mi wszystko, co ważne i drogie, jakby chciał udowodnić, że nie należy się przywiązywać. Była kiedyś opowiastka o drodze pod górę, w którą to podróż wybieramy się z plecakiem pełnym marzeń i rzeczy niby potrzebnych. Im dalej, tym trudniej. Zostawiamy więc części ekwipunku, z rozmysłem lub na ślepo. Dochodzimy z lekkim plecakiem lub bez niego, marzenia nie ważą i nie potrzebują opakowania. Może więc tak ma być????? Łatwiej odejść wiedząc, że nic się nie zostawia? nic wymagającego opieki.
Jestem gotowa. Wolna. Nikt i nic mnie nie zatrzymuje.
Aby „zelżyć” wpis i zostawić furtkę niedomkniętą (może zechcę wrócić, gdy depresja odpuści?) dwie informacje nieco lepsze.
– W Polsce skończyła się pandemia. Nabraliśmy odporności stadnej? (powinnam użyć ładniejszego określenia: odporność populacyjna lub zbiorowiskowa). Jak przy hiszpance, która to grypa wygasła samoistnie po mniej więcej dwóch latach? A może zagrożenie choróbskiem przestało być potrzebne? Mamy czego się bać.
– Internet zachłystuje się dbałością o emerytów. Codziennie trafiam na artykuł lub informację jakie to dobra na nas spadają, a których to łask nie doświadczaliśmy podczas poprzednich rządów. Doniosłość informacji: „PiSdał” podkreślana jest propozycją: „odeślij”. Dodatkową kasę (darowany podatek) przeznaczyłam na zalążki życia (jaja lęgowe silki, feniksy i sułtany). Zawiązek drobiowego stadka otrzymał wspólną nazwę: „pisdał-ki”. I jeśli nawet nic się nie wykluje, nie będzie mi żal, co najwyżej nie popatrzę na odmieńce. Jednak liczę na nowe choćby dlatego, że osobiście ręki do tego nie przykładam. Jestem tylko dostarczycielem, jak dobrze się przyjrzeć – pośrednikiem, obrońcą życia poczętego 😉 a nawet istniejącego. Nie będzie jajecznicy; rosołu też nie, silki mają czarną skórę i kości, co daje pisdałkom gwarancję dożywocia. Polak nie Chińczyk, „brzydzący się” jest.
W załączniku do wpisu piosenka W. Młynarskiego w wykonaniu Zb. Zamachowskiego. Potrójny hołd: dla Chagalla, marca ’68, Brzezin k/Łodzi.
„Niech zawiruje cały świat”……